A kolejny dzień przywitał nas.. deszczem. Więc po wystawnym
śniadanku znowu ubieramy się w nasze ulubione
kombinezony przeciwdeszczowe i dalej w drogę.
Postanowiliśmy zdobyć Pordoi. Pogoda nie
rozpieszczała, złapał nas nawet śnieg (29 maja). Gdy pada śnieg nie da się niestety
bezpiecznie jechać, cały osadzał się na szybce kasku. Postanowiliśmy zrobić
przerwę na fotki. W tle włoskie Dolomity.
Zimno ale wesoło… przed nami wiła się wizja
kolejnych fajnych tras. Kierujemy się następnie w kierunku Predazzo. Ta trasa
podoba się każdemu. Jedziemy wzdłuż obrzeża gór, gdzie z prawej skały, z lewej
dolina… Widoki cud miód, trasa super.
Tego dnia dojeżdżamy do jeziora Garda. Tu
pojawia się nadzieja – po niezłej ulewie pojawiają się promyki słońca.
Zaliczamy trasę wzdłuż Gardy i docieramy do
Bardolino gdzie szukamy noclegu. Trasa taka sobie – widokowo może być, ale motocyklowo
dupy nie urywa. Ciągnące się przez całą długość jeziora miejscowości zabierają
przyjemność z jazdy. Nocujemy w pensjonacie, gdzie spotykamy polkę pracującą
jako obsługa. Pani opowiada o pogodzie jaka w ostatnich dniach panuje nad północnymi Włochami – nie pamięta czasów żeby
pod koniec maja było tak zimno.
Kolację jemy w bardzo urokliwym miejscu – w
restauracji nad brzegiem Gardy kosztując włoskiego żarcia.
Do późna przeglądamy kolejne nagrania i
planujemy kolejny dzień. Plan na jutro - kierunek Rovigo a po drodze największa plantacja fotowoltaiczna w Europie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz