środa, 8 lipca 2015

Motorumunia - Dzień 5 (270 km)

Wstajemy ok. 8.00. Bez śniadania zbieramy i pakujemy bambetle. Z recepcjonistą mamy ugadane przechowanie ciuchów motocyklowych a same motocykle zostawiamy w pobliżu. A my, ubrani jak zwykli turyści, na piechotkę udajemy się do zamku.

Jesteśmy zgodnie z planem. Czas mamy niezły, jest 8.50 i czekamy na otwarcie bramy. Punkt 9.00 wchodzimy jako druga grupa, tuż za grupką Rosjan, którzy są z przewodnikiem. Chodziliśmy za nimi krok w krok co dało nam pewność, że zajrzymy w każdy zakamarek i żadna tajemna komnata nam nie umknie.













Czas mamy niezły. Cały zamek ogród pobliski obeszliśmy w 1 godz. Jeszcze tylko śniadanko pod bramą do zamku i wracamy na kemping po motocykle.


Zamek zamkiem, ale nie jest on głównym celem naszego motorajdu w tym roku. Ruszamy w kierunku trasy Transfogarskiej. Kilkadziesiąt kilometrów i dojeżdżamy do niej od strony północej.



Stan nawierzchni ma już parę ładnych latek więc postanowiliśmy nie szaleć za bardzo i raczej delektować się jazdą i zachwycać widokami. Pogoda nam wyjątkowo sprzyjała i było naprawdę czym...





Od strony północnej wjazd na przełęcz trasy transfogarskiej jest dosyć krótki więc wspinamy się dosyć szybko. Robimy kilka obowiązkowych przystanków na fotki... Widoki zapierają dech...







Na szczycie trasy, na przełęczy znajduje się parking z mnustwem straganów. Widzieliśmy to już wcześniej więc nie tracimy czasu tylko jedziemy dalej. Wjeżdzamy w tunel który prowadzi pod szczytem i kontynuujemy drogę tym razem już w dół.

Poniżej filmiki z podjazdu.




Po stronie południowej również robimy kilka przystanków bo widoki są nie gorsze niż po stronie północnej.








Jedziemy dalej w dół.



Niezliczoną ilością różnego rodzaju zakrętów dojeżdzamy do kolejnej atrakcji - olbrzymiej zapory na jeziorze Vidaru. Kilka pamiątkowych fotek i przy okazji rozprostowanie kości.



Trasa dłuży się, człowiek powoli ma dość zakrętów i nie za dobrej nawierzchni. A jak sie jeszcze trafi jakiś zawalidroga, którego ciężko wyprzedzić to zaczyna się człowiek denerwować.

Udaje nam się wkońcu wyjechać "na prostą", robimy kolejny obowiązkowy przystanek, ponownie posilając się słodkim arbuzem. Przy okazji złapania Wifi szukamy czegoś na nocleg w okolicy. W dniu dzisiejszym  wybieramy warunki iście hotelowe w miejscowości Caciulata - bardzo przyjemny Pensjonat Domnitei.

Wieczór spędzamy na wymianie wrażeń z trasy. Jednocześnie zastanawiając się co nas czeka kolejnego dnia. A czeka nas przejazd Transalpiną.

Trasa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz