wtorek, 24 czerwca 2014

Motobałkany 2014 - Dzień 6 (300 km)

Dziś ruszamy z kempingu Prapratno kierując się do Bośni i Hercegowiny do Mostaru. Cel w tym mieście to oczywiście stary most. Do pokonania ok. 300 km więc postanawiamy w miarę wcześnie wstać i ruszyć bez śniadania. Jeszcze tylko opłata za pobyt i już o 9.00 jesteśmy w drodze.
Na odjazd żegnały nas palmy z miasta Ston, przy których zrobiliśmy małą sesje zdjęciową.

 Obok miasteczka mury do zwiedzania. My jak zwykle nie mamy czasu, robimy w markecie zakupy na śniadanie i pędzimy przed siebie.
 Po kilkudziesięciu km szukamy parkingu na postój i zaplanowane śniadanko... Dziś parówki na ciepło a'la Robert Makłowicz z musztardą. Smaku dodaje nam miejscówka z takim widokiem:




Po przepysznym śniadanku kierujemy się do Mostaru, po drodze zaliczmy różne pagórki i winkle. Smaczku dodają różne widoczki.




W upale nie do wytrzymania docieramy do Mostaru. Nawigacja podprowadza nas pod sam most, gdzie motocykle ustawia nam jakis gość przy pobliskim barze. Zostawiamy tam też ciuchy i kaski a koleżka dostaje po 20 kun od motorka. Idziemy na przechadzke po straganach i mostku. Zwiedzanie tego kawałeczka Mostaru uatrakcyjnił nie lada wyczynowiec, który to w stylu nimfy wodnej skoczył z mostku do wody. Pokaz nie byle jaki, emocje nakręcal dobre 15 min. Już myśleliśmy że nie skoczy....





Po tak spektakularnym pokazie mały rekonensans po straganach, mała przerwa na kawkę w pobliskim barze i dalej w droge. Kolejny cel to Medugorje. Droga wije się przez góry dając niezłą frajdę dla jazdy motocyklami, a z samego szczytu przepiękne widoki na okolice.




Madugorie i święte miejsce mijamy, ale kiedyś obiecujemy tu wrócić by wspiąć się na tą kamienistą górę.

Dalej krętymi górskimi drogami wracamy do Chorwacji. Rozpoczynamy kolejny etap naszego Rajdu - pływanie na motocyklach. Co prawda z wykorzystaniem promów, ale jednak pływanie. A mianowicie postanawiamy przemieszczać się w kierunku połnocnym zaliczając kolejne wyspy. Pierwsza z nich Hvar.
Docieramy na nią promem.




Do sc szybko dicieramy na Hvar. Droga przebiegająca przez całą długość wyspy czasami przprawia dreszcze - wąska, mocno kręta i bez barierek ochronnych, ale dajemy radę. Nowa nawierzchnia w niektórych miejscach kusi żeby poszaleć i poskłasać się w zakrętach. Niekiedy droga jest fatalna i walczymy z bagażami  żeby nie pospadały.

Docieramy do misata Hvar. Jest późno więc postanawiamy poszukac jakiegoś lokum. W centrum miasta nie problem ze znalezieniem apartamentu. Właściciele sami zaczepiają i proponują "akomodation". Zgadzamy sie w ciemno na pobyt u Chorwatów w ich gościnnym domu i zostajemy na noc.

Wieczorem jednak wyruszamy do centrum Hvaru, gdzie poznajemy nocne życie turystów przybijających tu do portu co raz to wypaśnymi jachtami, na których bawią się przy dyskotekowej muzyce.


My postanawiamy zwiedzić rynek i starówkę. Szwędamy siez 2 godz. po okolicy. Ludzi tłum.





Wracamy późno na nasze miejsce kwaterunku i planujemy kolejny dzień. Jutro przepływamy spowrotem na ląd do Splitu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz