piątek, 27 czerwca 2014

Motobałkany 2014 - Dzień 9 (740 km)

POWRÓT

Niestety ale to ten dzień rozpoczyna nasz powrót do Polski. Plan na dziś - dojechać do Słowacji w okolice Zvolenia po drodze zaliczając Balaton i przejazd przez Budapeszt. Kilometrów do pokonania ok. 700 więc najlpeiej jak maksymalnie wykorzystamy jazdę autostradami.

Rano jak zwykle wspólne śniadanko, pakowanko i ruszamy żegnając wspaniałe chorwackie wybrzeże.








Pogoda nam sprzyja, droga mija szybko. Zatrzymujemy się jedynie na tankowania i ew. gdy komus sie zachce napić kawy. Docieramy na Węgry, gdzie przy granicy kupujemy winiety. Dalej suniemy autostradą.

Gdy drogowskazy zaczynają powiadamiać nas, że na najbliższym zjeździe znajdują się miejscowości "Balaton... coś tam" zjeżdżamy. Szukamy dogodnego miejsca z bezpośrednim dojściem do jeziora. Po kilku kilometrach udaje nam się znaleść kawałek trawki w cieniu. Robimy sobie mały piknik nad samym brzegiem.



Woda w jeziorze całkiem "inna" niż w Chorwacji. Wygląda jak zmącona mlekiem, nie zachęcała do kąpieli. W dodatku z pod schodków wypłynęła zdechnieta ryba... minus.


Po krótkim odpoczynku i zjedzeniu ostatniego prowiantu ruszamy dalej w kierunku Budapesztu. Stolicę Węgier tylko przejeżdzamy bo robi się późno, a chcemy dojechać do Słowacji.




Dojeżdzamy do Słowacji, gdzie droga zaczyna robić się kręta z małymi górkami. Czeka nas jeszcze przejazd przez góry, ale nie wiemy czy damy radę jeszcze dziś do nich dojechać.
Za noclegiem zaczynamy się rozglądać od Zvolenia, ale czas mamy dobry więc jedziemy aż do Bańskiej Bystrzycy. Tu spotykamy gościa z Polski, który poleca nam pensjonat, niestety miejsc brak. Lecimy za miasto, może uda nam sie coś znaleźć po drodze. Zajeżdzamy do pierwszej lepszej chatki opisanej Pensjon. Nieśmiało kręcimy sie przy wejściu. Trochę nie sympatycznie wita nas góralska słowacka baba... "Hej panocku"... Ale jak sie okazało przyjęła nasze dusze na noc. Warunki super, nawet nasze motocykle dziś będą spać pod dachem - taki luksus. Obok jest jej knajpka, do której nas zaprasza, więc będzie co zjeść na kolację.
Po degustacji w pobliskiej kanajpce i wypaśnej kolacji, do której przygrywał nam ichnijszy zespół góralski idziemy spać. Na jutro zostało ponad 600 km drogi, więc trzeba się wyspać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz